Jeśli ktoś miał jeszcze jakiekolwiek złudzenia co do tego, jak wygląda dziś „praworządność” w Polsce pod rządami nowej ekipy, to ostatnie tygodnie były dla niego brutalnym przebudzeniem. Państwo prawa zamieniło się w państwo zemsty, prokuratura stała się politycznym narzędziem prześladowań, a przestępcy – od pospolitych morderców po gangsterów z Pruszkowa i Wołomina – wychodzą na wolność szybciej niż kelner przynosi rachunek w brukselskiej restauracji.
Zacznijmy od spektaklu, jaki zgotowano Annie W., byłej dyrektor w KPRM. Nie została oskarżona o terroryzm, nie kierowała mafią, nie ma na sumieniu żadnego morderstwa – a jednak potraktowano ją gorzej niż największych przestępców w kraju. Kajdanki zespolone, medialny lincz, a w tle groźby odebrania jej syna – to nie jest scenariusz z Białorusi Łukaszenki, ale realia polskiego wymiaru sprawiedliwości pod rządami „obrońców demokracji”.
W międzyczasie prokuratura uznała, że skazany na dożywocie Ryszard Cyba, który z zimną krwią zamordował radnego PiS w ramach „zemsty na PiS-ie”, wychodzi na wolność. Tak, ten sam Cyba, który wtargnął do biura poselskiego i strzelił, zabijając człowieka za poglądy polityczne. Teraz nagle jego zdrowie wymaga natychmiastowego zwolnienia. Co tam ofiara, co tam wymierzona kara – przecież ważniejsze jest wysyłanie sygnału: odpowiednie poglądy mogą ci pomóc w sprawach sądowych.
To, co stało się z Barbarą Skrzypek, powinno wstrząsnąć każdym, kto wierzy w elementarne zasady sprawiedliwości. Po przesłuchaniu przez słynną „superprokurator” Ewę Wrzosek, znaną z nienawiści do poprzedniego rządu, Skrzypek umiera. Zbieg okoliczności? Może, ale kiedy mamy do czynienia z państwem, które nie ukrywa, że chce „rozliczać” politycznych przeciwników, każda taka śmierć powinna budzić poważne pytania.
W tle mamy za to wielką falę zwolnień gangsterów. Bossowie Pruszkowa i Wołomina, pospolici przestępcy, drogowi mordercy, jeden po drugim wychodzą z więzień i aresztów. Czyżby w Polsce nagle zapanował nowy standard – pobłażliwość dla tych, którzy naprawdę zasługują na dożywocie wobec tych, którzy po prostu znaleźli się po złej stronie politycznej barykady?
Oczywiście, ten nowy standard nie kończy się na Polsce. W Parlamencie Europejskim trwa festiwal ataków na europosłów PiS. Taśmowo produkowane wnioski o zdjęcie immunitetów mają jeden cel: uciszyć, zastraszyć i wyeliminować prawicowych polityków z gry. Jednocześnie we Francji Marine Le Pen dostaje wyrok więzienia i natychmiastowy zakaz startu w wyborach za „nieprawidłowe rozliczanie funduszy PE”, choć zarzuty wydają się być co najmniej kontrowersyjne, zaś wyrok jest nieprawomocny i będzie apelacja. A żeby było jeszcze ciekawiej – w Rumunii konserwatywny lider opozycji, George Simion, też zostaje wykluczony z wyborów prezydenckich. Bo przecież Unia Europejska kocha demokrację… pod warunkiem, że kandydat ma właściwe poglądy.
To, co widzimy, to nie jest przypadek. To nie są pojedyncze incydenty. To jest systemowa operacja eliminowania konserwatywnej opozycji w całej Europie. W Polsce prokuratura zamienia się w narzędzie terroru politycznego, w Brukseli knebluje się europosłów PiS, a we Francji i Rumunii wyrzuca się z politycznego wyścigu liderów prawicy.
Czy naprawdę ktoś jeszcze wierzy w bajkę o „europejskich wartościach”, „praworządności” i „demokracji”? Jeśli tak, to radzę szybko się obudzić. Bo jeśli dalej będziemy biernie się temu przyglądać, to za chwilę jedynymi osobami, które będą mogły otwarcie mówić o polityce, będą ci, którzy są już w jednej linii z unijną ideologią. A reszta? Reszta może liczyć na kajdanki zespolone, prokurator Wrzosek i groźby odebrania dzieci. Bo oto nadeszła nowa era europejskiej „wolności”.
Daniel Obajtek